Jak co roku, na kolonie udaliśmy się pociągiem.
Standardowym punktem dnia było wyjście na plażę z wyposażeniem "swimming".
Nad sąsiednim jeziorem przygotowano dla nas inne atrakcje.
Wieczorami kilka razy próbowaliśmy śpiewać różne znane piosenki.
Nie zabrakło też wyjść do centrum Augustowa, gdzie podziwialiśmy pomnik króla.
Płynąc po rzece Rospuda, natknęliśmy się na (znane z telewizji) ogromne żaby.
W tym roku nie graliśmy w szachy, ale tradycyjnie była piłka nożna, siatkowa, a także rzucanie szyszką do wiaderka. Zdobywano też twierdzę z kamienia i korzystano w bezpieczny sposób z trampoliny.
W ramach innych zajęć dużo rysowaliśmy, tworzyliśmy puzzle. Bawiliśmy się "w tunel" oraz poznaliśmy "taniec belgijski". Pod okiem wykwalifikowanego instruktora działalność prowadziła sekcja wędkarska.
Przyszli inżynierowie budownictwa poznawali swój fach, wznosząc okazałe kastele.
Potrzebny jest profesjonalista, który zaspokoi pragnienie wielu oraz trochę muzyki.
W tzw. "międzyczasie", na bierząco rozdawane były różnorakie nagrody.
Podczas tego turnusu odwiedzliśmy Galindię, mini safari z egzotycznymi zwierzętami oraz płynęliśmy po rzece Krutynia.
Wprawdzie nikt aparatu nie zabrał, ale spędziliśmy trochę czasu w dwuosobowych zespołach, płynąc z nurtem bardzo głębokiej rzeki... Na szczęście nikt za burtę nie wypadł.
Jeśli na pytanie "gdzie zmierzamy?" pada hasło "niespodzianka" - wiadomo, że udajemy się do sanktuarium w Studzienicznej. Ty razem nie pieszo przez las, lecz statkiem.
Na zakończenie kolonii czekał na nas pięknie przystrojony stół, pyszne jedzenie - a przed tym podziękowaliśmy w ośrodkowej kaplicy Bogu, że szczęśliwie czas ten minął.